niedziela, 22 maja 2016

Trzy zwykłe rzeczy, które są niezwykłe.

Witam po dwutygodniowej przerwie. Przez ostatnie kilka tygodni pisałem post raz w tygodniu i taki miałem cel. Ustaliłem ten cel, ponieważ zależy mi, aby na blogu posty pojawiały się systematycznie, raz w tygodniu. W ubiegłym tygodniu, nie napisałem nic nowego, ponieważ byłem chory, a w zasadzie to w sobotę i w niedziele dochodziłem do siebie, po chorobie, której najmocniejsze objawy odczuwałem w czwartek i w piątek. Pomimo złego samopoczucia w te dni byłem w pracy i cały weekend potrzebowałem na dojście do siebie.

W dzisiejszym poście chcę opisać trzy rzeczy, trzy czynności, które dla większości ludzi są zwykłymi rzeczami lub czynnościami. Pięć lat temu, również dla mnie większość rzeczy i czynności, które wykonywałem były zwykłe i często uważałem je za nudne. Wiele czynności wykonywałem bez jakiegoś entuzjazmu uważając, że należy je wykonać, aby życie pchnąć do przodu. Nie zauważałem tych rzeczy, które widzę dzisiaj. Nie doceniałem tych czynności, które dzisiaj doceniam. Gdy choroba rozwinęła się do takiego stanu, że każdy krok sprawiał mi ból, znalazłem się w sytuacji, gdzie przestałem wykonywać większość czynności, które wykonywałem przed chorobą. Pierwszy powód był taki, że nie chciałem używać nóg, aby nie czuć bólu, a drugi powód to pojawiający się coraz większy problem z nastawieniem i coraz większy brak chęci do działania. Gdy już zmusiłem się do zrobienia czegokolwiek, nieprzyjemny ból powodował to, że denerwowałem się na swoje zapalone ścięgna achillesa. Im ten stan trwał dłużej, tym bardziej zacząłem wpadać w coraz większe negatywne nastawienie i koło się zamknęło.

Ból podczas wykonywania różnych czynności powodował, że miałem większe nerwy. To z kolei powodowało mniejszą chęć do działania. Im bardziej ograniczałem się do wykonywania tylko niezbędnych czynności tym miałem większe nerwy i gorsze nastawienie, że nie mogę robić tego co bym chciał i co jest w danej chwili konieczne. Ten stan powodował, że ogólnie straciłem ochotę, na robienie czegokolwiek. Praktycznie przestałem wychodzić z domu. Przestałem wychodzić do sklepu, na spacery, na wypady rodzinne itd.

Jedyne co robiłem, to pracowałem jako kierowca ciężarówki. Wyjeżdżałem w trasy na trzy, czasami cztery tygodnie. W tym poście jednak nie będę pisał o tym, w jaki sposób radziłem sobie w pracy z tą chorobą. Jest to temat na kolejne posty.

W tym poście natomiast, chcę napisać o trzech tematach.



Padający deszcz na drzewa
Padający deszcz na drzewa.
Mieszkam obecnie w Anglii i deszcz tutaj jest normalnym i bardzo częstym zjawiskiem. Gdy pracowałem jako kierowca ciężarówki i jeździłem po krajach Unii Europejskiej, już wtedy deszcz sam w sobie przestał mi przeszkadzać. Gdy miałem załadunki lub rozładunki i w trakcie padał deszcz, szczerze mówiąc, nie narzekałem na to że jestem przemoczony, ponieważ moja uwaga była skupiona zupełnie na czym innym. Chyba domyślacie się na czym ? Dokładnie - Na bolących ścięgnach achillesa. Pracowałem, brałem tabletki przeciwbólowe i gdy musiałem założyć buty robocze, to wtedy deszcz zupełnie mi nie przeszkadzał. Po pewnym czasie, gdy patrzyłem na padający deszcz z wnętrza kabiny

ciężarówki, myślałem sobie - Jak pięknie było by pochodzić po parkingu bez bólu właśnie w taki deszcz. Deszcz jest piękny. Być przemoczonym do suchej nitki i nie zwracać uwagi na ból ścięgna, to by było piękne przeżycie.
Idziesz sobie ulicą, zaczyna padać deszcz, a Ty tak po prostu sobie idziesz. Nigdzie się nie śpieszysz. Idziesz i myślisz sobie, jakie mam szczęście. Mogę iść ulicą podczas padającego deszczu i nic mnie nie boli.
Tak dzisiaj myślę. Po pięciu latach tej choroby, właśnie tak myślę. Idę podczas padającego deszczu i nic mnie prawie nie boli. Prawie, bo czasami jeszcze mnie coś zaboli, przeważnie w prawej nodze, tej po operacji.
Ale z piątku na sobotę, gdy byłem w pracy i przechodziłem obok mokrego drzewa, poczułem piękny, cudowny zapach młodych, wiosennych, mokrych liści. Zatrzymałem się na chwilę i wziąłem kilka głębokich oddechów i tak pomyślałem.
- Ależ to jest cudowne, ten zapach mokrych liści. W środku nocy. Tyle przeszedłem już podczas tej choroby. Tyle razy marzyłem o tym, aby iść i nie czuć bólu w ścięgnach. Iść i radować się zapachem deszczu, drzew. Cieszyć się każdą minutą życia i nie czuć bólu.
Dzisiejsza chwila jest jak ta z moich marzeń - tak wtedy myślałem.
Dopiero co przestał padać deszcz. Z liści drzew, krople deszczowej wody spadały na ziemię i to było takie piękne obserwować to. Patrzeć na to w ciszy i nie myśleć o bólu tylko o tym co mnie otacza. Już dawno zacząłem dostrzegać cuda natury. Ptaki, szum drzew, padający deszcz, szum wiatru. Już dawno zacząłem zachwycać się błękitem nieba, przesuwającymi się chmurami, gwiazdami na niebie, zmieniającym swoje położenie księżycem. Przed chorobą, nie zwracałem uwagi na to w taki sposób, jak robię to teraz.
Gdy poczułem ten zapach, o którym pisałem wcześniej, wiedziałem, że będę pisał o tym na blogu. Ta choroba zmieniła mnie i moje życie całkowicie. Dostrzeganie natury w taki sposób, jak to robię teraz, jest tego przykładem.



Klaudia i Olivia
Opieka nad dziećmi
W poprzednim poście pisałem, o tym, że moja żona Ola otworzyła własną firmę w której zajmuje się przedłużaniem i zdobieniem paznokci. Bardzo się cieszę, że wkrótce po narodzinach Olivi, Ola mogła wrócić do swojego zajęcia, które od wielu lat jest jej pasją. W tej sytuacji, gdy Ola jest zajęta pracą, ja opiekuję się dziećmi. Zanim jednak Ola wróciła do swojego ulubionego zajęcia, rozmawialiśmy o tym, że będę zajmował się dziećmi. Nie było by w tym nic dziwnego, że tata zajmuje się dziećmi, bo przecież w wielu rodzinach tak się dzieje, tylko że w naszym przypadku zaś jest inaczej. Choroba ścięgien achillesa, daje znać o sobie w każdej dziedzinie życia. Opieka na małą Olivią wymaga praktycznie ciągłego bycia w ruchu z wyjątkiem gdy śpi.

Gdy podejmowaliśmy decyzję, że Ola zacznie pracować, zdawałem sobie sprawę, że z powodu mojej choroby, będzie to dla mnie wyzwanie. Czy moje achillesy będą w stanie wytrzymać ten ciągły ruch. Zrób mleko. Gdzie jest smoczek ? Gdzie jest pieluszka, bo Olivia chce spać i lubi się przytulać do pieluszki ?

Przedłużenie i zdobienie paznokci wykonane przez moją żonę Ole
Trzeba zmienić pampersa. Trzeba zrobić mleko. Olivia zrobiła kupkę, znów trzeba zmienić pampersa. Olivia śpi - godzina odpoczynku. Czy na pewno ? Ola pracuje, więc jej pomogę i pozmywam naczynia. No dobra, obiorę jeszcze ziemniaki. Teraz muszę iść do łazienki, a łazienka jest na górze. Okej pójdę po tych schodach. Teraz zejdę po schodach. Teraz sprawdzę, czy Olivia śpi. Jeszcze zajrzę do pokoju na górze i zobaczę co robi Klaudia. Może jest głodna. Spytam się czy coś jej zrobić do jedzenia, czy może sobie sama zrobi. Chciałbym jej zrobić, aby nie czuła się zaniedbana. Bardzo dużo czasu, zajmuje nam opieka nad Olivią. 
Klaudia ma dziesięć lat i jeszcze do nie dawna, cały nasz czas mogliśmy poświęcić tylko jej. Teraz są dwie, więc nie chcemy, aby czuła się mniej ważna i mniej kochana.
Mogę powiedzieć, że w pracy jako kierowca ciężarówki tak się nie na chodzę jak przy dzieciach, a w szczególności przy małym dziecku. Chwała kobietom za ich ciężką pracę, którą wykonują codziennie w domu dbając o dzieci i mężów.
Więc streszczę jak w takiej sytuacji sprawdzają się moje ścięgna achillesa. Od operacji prawej nogi minęło czternaście miesięcy. Trening na rowerze stacjonarnym, bieżna, rozciągania i dużo chodzenia po domu w klapkach dają coraz lepsze rezultaty. Gdy przemęczę prawą nogę, to wieczorem przed spaniem czuję lekki ból w okolicach przyczepu ścięgna do kości piętowej. Rano najlepiej jest porozciągać ścięgno i wskoczyć na rower stacjonarny, aby dobrze przepompować nogi krwią.

Co widzę w tym takiego niezwykłego ?
Otóż czując się coraz lepiej, widzę jakim darem od Boga jest nasze zdrowe ciało. Przed chorobą nigdy tak nie myślałem. Zawsze byłem zdrowy i zawsze brałem na swoje barki za dużo - tak to widzę dzisiaj. Zawsze cisnąłem na maxa, na 110 %, aż ścięgna powiedziały - STOP !!!
Dzisiaj świadomie pracuję, regeneruję się, odpoczywam. dbam o kondycję, o swoje ciało, o swój umysł i ducha. Za wszystko co mogę zrobić przy pomocy mojego ciała dziękuję Bogu. Rozumiem, że ludzkie ciało ma swoją wytrzymałość. Dziękuję Bogu, że mogę opiekować się dziećmi w czasie, gdy moja żona może rozwijać swój talent. Wszystko co robię i mnie otacza odbieram jako coś niezwykłego. W tym przypadku tym czymś niezwykłym jest możliwość opieki nad dziećmi, możliwość, którą daje nam zdrowe ciało.



Praca w ogrodzie
Praca w ogrodzie
Dom w którym mieszkamy w Anglii, jest domem wynajętym. Mieszkamy w dosyć spokojnej dzielnicy w mieście Bradford. Gdy wprowadziliśmy się tutaj ponad dwa lata temu, ogród, który należy do nieruchomości był bardzo zaniedbany. Właściciel obiecał, że w ciągu roku może dwóch lat, będzie nowe ogrodzenie, brama, garaż i ogród. Słowa dotrzymał i dzisiaj wszystko mamy nowe. W pierwszym roku firma zatrudniona przez właściciela postawiła nowe murowane ogrodzenie, co widać na zdjęciu oraz garaż, w którym mam siłownie. Następnie została zamontowana nowa, ładna stalowa brama oraz naprawiony przeciekający dach. W tym roku został uporządkowany ogród. Powiem szczerze, że przez ponad dwa lata, jak tutaj mieszkamy, to z powodu stanu moich achillesów, nie

poświęcałem dużo czasu na prace porządkowe w ogrodzie, chociaż bardzo to lubię. Na zdjęciu, które zostało zrobione dzisiaj widać największą część ogrodu. W tym miejscu co roku wyrastała wysoka, dzika trawa i chwasty. Przed dwoma laty kupiłem kosiarkę żyłkową, lecz była za słaba, aby skosić te wysokie i grube trawy. Kupiłem więc sierp i wyciąłem tylko małą część tego dzikiego ogrodu. Trawa i chwasty szybko odrastały, więc dałem sobie spokój z tymi pracami. Ta część ogrodu, który składa się w sumie z trzech części, wyglądała dość nie ciekawie, no ale cóż, z moimi niedoleczonymi achillesami, nie miałem ochoty zakładać butów roboczych i walczyć z tym dzikimi trawami.
Gdy firma, która zajmował się równaniem i usuwaniem tych dzikich traw skończyła swoją pracę, zauważyłem, że zostało tam trochę kamieni. Mam w garażu podstawowe narzędzia ogrodnicze takie jak łopata, grabie, widły. Kilka razy patrząc na ten ogród mówiłem sobie, że dobrze by było te kamienie posprzątać, ale nie miałem większej ochoty zakładać butów i tam działać. Dzisiaj po południu, gdy wyszło słońce, postanowiłem te kamienie pousuwać. Prosta praca. Zgarniałem kamienie grabiami robiąc z nich małe kupki, a następnie wykopywałem niewielkie dziury i zgarniałem te kamienie do tych dziur. Później zasypywałem te dziury ziemią i równałem grabiami. Słońce ładnie świeciło, praca powoli posuwała się do przodu i ogród zaczynał wyglądać dużo lepiej.

Co w tym takiego niezwykłego ? - mógłby ktoś zapytać.
Otóż ja znów widzę tutaj coś wspaniałego i niezwykłego.
Gdy pięć lat temu, zachorowałem na Ostrogę Haglunda, prace ogrodnicze było mi bardzo ciężko wykonać. Każdy krok wiązał się z bólem oraz ze zwiększeniem zapalenia. Lepiej było nie zajmować się takimi pracami. Pamiętam, jak po pierwszym roku choroby, poszedłem pomóc ojcu na działce. Tata przerabiał wąski chodnik, który był z betonowych płytek. Pomogłem mu przy tej przeróbce. Trzeba było ułożyć kilka krawężników, podsypać piasek i na nowo ułożyć te płytki. Przed chorobą takie prace wykonywałem wiele razy, bez żadnego wysiłku. W trakcie choroby jednak, po tych pracach działkowych, miałem dosyć. Zapalone achillesy podczas wysiłku, zapaliły się jeszcze bardziej. Zaczęły mnie szczypać, piec, kłuć. Tak bym to mógł określić. Wróciłem do domu załamany. Myślałem wtedy:
- Jak ja będę żył ?
- Jak będę pracował ?
- Nie mogę wykonywać najprostszych czynności. - mówiłem do siebie.
- Czy to się kiedyś skończy ?
Tak mówiłem cztery lata temu. To była moja ostatnia taka cięższa praca fizyczna, gdzie musiałem dźwigać ciężkie rzeczy ( jedna płytka waży średnio 50 kg ). Po tej działce, moje ścięgna dochodziły do siebie prawie trzy dni. Uznałem, że nie będę już tych ścięgien tak mocna męczył, dopóki ich nie wyleczę.
Dzisiaj, gdy pracowałem w ogrodzie i kopałem łopatą płytkie dziury, czułem się całkiem dobrze. Ziemia jest tam pomieszana z kamieniami, więc trzeba było się trochę wysilić, aby wbić całą łopatę w ziemię. Gdy miałem za sobą zrobione ponad połowę ogrodu, stanąłem i patrząc na tą łopatę, zacząłem doceniać kolejny raz swoje ciało. Patrzałem jak moje dzieci bawiły się obok domu i myślałem, jak to cudownie i wspaniale jest móc zrobić coś w ogrodzie. Jaki to cudowny dar mieć sprawne ciało. Słyszałem muzykę, którą słuchała Klaudia i śmiech małej Olivi. Rozglądałem się dookoła i mówiłem:
- Jakie to niezwykłe i wspaniałe móc kopać łopatą w ziemi, gdy nic nie boli.  Jakie to nie zwykłe i wspaniałe, gdy czujesz siłę w każdym nacisku na łopatę. Jakie to niezwykłe móc spocić się pracując we własnym ogrodzie.
Stałem tak i przypomniałem sobie, jak przechodziłem obok zarośniętego ogrodu i nie chciałem na niego patrzeć. Nie chciałem, bo czułem, że nie dam rady pokonać tych dzikich traw i chwastów.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj czułem wdzięczność. Dzisiaj czułem się niezwykle trzymając łopatę w rękach.
Dzisiaj kolejny raz doceniłem swoje ciało. Kolejny raz uświadomiłem sobie, jak ważne jest dbać o siebie i kolejny raz pomyślałem, jak może zmienić się życie każdego człowieka, gdy jego ciało zaczyna chorować i niedomagać. Dzisiaj kolejny raz zdałem sobie sprawę jakim cudem stworzonym przez Boga jest nasze ciało.


sobota, 7 maja 2016

Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby.

W tym miesiącu mija pięć lat, odkąd temat " achillesy " zagościł na stałe w życiu mojej rodziny.
Wiele godzin rozmów dotyczących mojej choroby i mojego dalszego funkcjonowania. Pięć lat życia z chorobą i z ograniczeniami, które ona powoduje. Pięć lat poznawania tej choroby. Poznawania przyczyny, leczenia i rehabilitacji. Pięć lat doświadczeń ze spotkaniami z lekarzami, rozmowami, poradami , lekarstwami, maściami, okładami i innymi różnymi " cudami ", które stosowaliśmy razem z moją żoną, aby raz na zawsze o chorobie " ostroga Haglunda ", mówić w czasie przeszłym. - byłem chory.
Jednak do tej pory obserwując w jaki sposób zachowują się moje achillesy, nie mogę jeszcze tego powiedzieć.
Po pięciu latach życia z tą chorobą, nauczyłem się z nią żyć. Oczywiście muszę powiedzieć, że prze te pięć lat zrobiłem bardzo duży postęp w kierunku wyleczenia się. Pięć lat temu choroba ta była w stanie choroby przewlekłej, który to stan charakteryzował się dużym opuchnięciem w miejscu przyczepów achillesa do kości i dużymi problemami z chodzeniem. Każdy krok nawet po płaskim terenie powodował nieprzyjemny ból, który można opisać jako pieczenie, kłucie, szczypanie, uczucie dużego ciepła. Dodatkowo opuchnięcie przenosiło się na staw skokowy, co powodowało zmniejszony zakres ruchu w tym stawie. Każde założenie butów, powodowało nacisk na zapalony i pogrubiony przyczep ścięgna.
Dzisiaj tj. po pięciu latach, jestem po kilku zabiegach falą uderzeniową akustyczną, która bardzo mi pomogła oraz po chirurgicznym usunięciu ostrogi w prawej nodze, Stan jest na tyle lepszy, że większość tych nieprzyjemnych odczuć, które wymieniłem wcześniej w większości czasu mam już za sobą, jednak nie mogę jeszcze powiedzieć, że choroba się zakończyła.
Nie chciałbym teraz wchodzić w szczegóły w jakim stanie są teraz moje achillesy, ponieważ w tym poście chcę poruszyć temat - " Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby "



Rodzinka w komplecie

Zakładając bloga, miałem założenie i tego się będę trzymał, że nie będę pisał tylko o chorobie i problemach, które pojawiały się w życiu mojej rodziny. Przez ten okres wydarzyło się również bardzo dużo wspaniałych rzeczy o których również chcę pisać na tym blogu. Chciałbym zaznaczyć, że w ciągu ostatnich pięciu lat, mieliśmy bardzo dużo problemów do rozwiązania, ale również w tym samym okresie wydarzyło się bardzo dużo dobrych rzeczy, które gdyby nie ta choroba prawdopodobnie by się nie wydarzyły. Bogu dziękować za to wszystko.

Chciałbym teraz cofnąć się pięć lat wstecz i opisać swoje odczucia w chwili, gdy zacząłem interesować się tą chorobą i szukałem informacji na temat : " Co ludzie mówią o tej chorobie i jak sobie z nią radzą ", czyli co zrobić żeby szybko się wyleczyć.
Gdy czytałem na różnych forach lub stronach wypowiedzi ludzi chorych na tą lub podobną chorobę do mojej, zdałem sobie sprawę jak wiele osób, żyje z tymi chorobami. Piszę z tymi, ponieważ chorób stóp jest bardzo dużo. Ostroga Haglunda jest jedną z nich i nie jedyną, która powoduje problemy z chodzeniem.

Wiedząc w jakim jestem stanie i jakie mam problemy z poruszaniem się, zastanawiałem się jak Ci wszyscy ludzie sobie radzą. Zadawałem sobie następujące pytania:

- Jak Ci ludzie chodzą do pracy, skoro każdy krok sprawia ból ?
- W jaki sposób wytrzymują osiem do dziesięciu godzin w butach ?
- W jaki sposób żyją te osoby ?
- Jak sobie radzą finansowo ? - Leczenie najczęściej ciągnie się latami i wymaga dużego nakładu prywatnych pieniędzy.
- Jak te osoby radzą sobie finansowo, jeżeli decydując się na operacje, konieczna jest kilku miesięczna przerwa w pracy oraz długi okres powrotu do pełnej sprawności ?
- Operacja bardzo często jest kosztowna, wiec czy te osoby stać na taką operację, czy z powodu braku wystarczających środków czekają w kolejce na kasę chorych ?
- Jeżeli czekają w kolejce kilka lat, to w jaki sposób żyją z tą chorobą przez te lata ?
- Jakie jest ich nastawienie, jeżeli nie mogą wykonywać tych samych czynności, które wykonywali będąc całkowicie zdrowymi ?
- Jak radzą sobie ich partnerzy / małżonkowie, gdy z powodu problemów z chodzeniem, prawdopodobnie osoby te będą unikały chodzenia, zamykając się w ścianach własnych mieszkań, tworząc tym samym własne więzienie ?

Te pytania, zadawałem sobie na początku choroby, gdy w ogóle jej nie znałem i nie rozumiałem. Zadawałem je i jeszcze wtedy nie znałem odpowiedzi. Dzisiaj po przeżyciu pięciu lat z tą chorobą, życie dostarczyło mi odpowiedzi i mogę już coś na ten temat powiedzieć.

Zawsze byłem człowiekiem, który kochał wolność i do tej pory to się nie zmieniło. Uwielbiałem się przemieszczać, być ciągle w ruchu. W moim życiu cały czas coś się działo. Cały czas coś robiliśmy, zawsze mieliśmy plany, cele do których dążyliśmy i nagle to wszystko się skończyło. Dalej chciałem działać, być w ruchu lecz nie mogłem. Każdy krok powodował duże nerwy wewnątrz i pytanie - kiedy to się skończy ?

Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Tak zacznę ten wpis, bynajmniej tak było w moim przypadku. Gdy choroba była w stanie ciężkim / przewlekłym, w tym samym czasie zamykałem firmę, którą prowadziliśmy od sześciu lat i musiałem szukać pracy, ponieważ byliśmy praktycznie bez pieniędzy z ogromnym długiem w banku i ratą miesięczną przekraczającą cztery tysiące złotych miesięcznie.
Wtedy każdy dzień, praktycznie każda godzina była dla nas bardzo ważna i każda decyzja musiała być bardzo dobrze przemyślana. W tym bardzo ciężkim dla naszej rodziny czasie, zmagałem się z chorobą i w chwili, gdy potrzebowałem jak nigdy wcześniej mieć sprawne  nogi aby móc pracować i rozwiązywać finansowe problemy tych zdrowych nóg zabrakło. Dodatkowo pieniądze, które mieliśmy na przeżycie trudnego okresu, musieliśmy wydawać na leczenie, niestety z marnym skutkiem. To był szalony wyścig z czasem. Pieniądze się kończyły, bank oczekiwał na swoją ratę, a stan moich nóg w ogóle się nie poprawiał. Pamiętam, jak bardzo chciałem iść do pracy, aby wygrać ten wyścig, jednak do pracy pójść nie mogłem.
Do tej historii co było dalej, jakie przeszkody musieliśmy pokonać, na pewno wrócę w kolejnych postach. To długa i bardzo skomplikowana historia, ale zakończona Happy Endem. Pomimo, że jeszcze nie jestem całkowicie zdrowy, zdecydowanie powiem, że nasza długa, trudna droga do ustabilizowania naszego życia zakończyła się sukcesem. Oczywiście jak to w życiu, ciągle trzeba rozwiązywać problemy i pokonywać przeszkody, ale mówię tutaj o tym bardzo ciężkim dla nas okresie, gdzie cały czas nad naszymi głowami słyszeliśmy dźwięk syreny alarmowej i mrugający na czerwono komunikat - " Zrób coś, trzymaj nerwy na wodzy, nie poddawaj się, bo w przeciwnym razie twoje życie z wielkim hukiem rozsypie się na drobne kawałki." Pod presją czasu, długów i złego stanu zdrowia, wspólnymi siłami udało nam się ten alarm wyłączyć tym samym stabilizując swój lot ku lepszej przyszłości.
Pokonaliśmy dziesiątki przeszkód. Było dużo łez radości i rozpaczy. Godziny długich, trudnych rozmów. Czasami emocje brały górę i rozmowy trzeba było przerywać. Nie poddaliśmy się i wygraliśmy jak dotąd najtrudniejsze chwile w naszym życiu.

Na zdjęciu powyżej znajduje się nasza wspaniała rodzina. Wspaniała rodzina, którą z czystym sumieniem mogę nazwać wspaniałą drużyną. Każdy wniósł bardzo duży wkład w to, abyśmy mogli być dziś w tym miejscu w którym jesteśmy.


Co znaczy, że życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby ?

Chociaż, w chwili obecnej stan moich achillesów nie pozwala mi jeszcze pracować tak dużo jak bym chciał, czy chodzić na długie spacery z całą rodziną, o których marzę, to staramy się iść do przodu.
Skupiamy się na tym co możemy robić, a nie na tym co nas ogranicza.


Domowa siłownia w garażu

Poniżej zamieściłem film, który nagrałem podczas treningu w mojej domowej siłowni. W zasadzie siłownia znajduje się w garażu, ale jest tam wyposażenie, które spokojnie można by było pomieścić w średniej wielkości pokoju. Na filmie jest pokazany mój trening klatki piersiowej i bicepsów. Tak jak mówię na filmie, trening siłowy rozpocząłem w wieku dwudziestu trzech lat, czyli dwadzieścia lat temu. Mam bardzo duże doświadczenie w treningu siłowym, więc nie miałem żadnych problemów, gdy dobierałem sprzęt pod kontem tego co i jak chcę ćwiczyć. O samej siłowni i całym sprzęcie, który używam do ćwiczeń i rehabilitacji zrobię osobny film i post.

Teraz troszkę mojej historiI związanej z treningiem siłowym.
Tak jak wspomniałem wcześniej pierwsze poważne treningi rozpocząłem dwadzieścia lat temu. Przez pierwsze dziesięć lat ćwiczyłem regularnie. Później gdy prowadziłem własną firmę ćwiczyłem dużo mniej, a gdy zacząłem pracę jako kierowca ciężarówki jeżdżący po Unii, przestałem ćwiczyć całkowicie. Czasami w kabinie ciężarówki robiłem przysiady i pompki. Po przeprowadzeniu się do UK postanowiłem stworzyć własną siłownie w garażu, na której staram się ćwiczyć regularnie.
Głównie ćwiczę pod kontem zdrowia, wzmocnieniu siły mięśni i wiązadeł, czyli mniejszy ciężar i więcej ruchów. Wiem jak jest na siłowni, więc myślę, że czasami pokuszę się o sprawdzanie siły, lecz na pewno będę to robił z głową. Cały czas pamiętam, że chcę poprawić zdrowie, a nie nabawić się przewlekłych kontuzji, co w tym sporcie zdarza się dosyć często. Stosuję również odżywkę wysoko białkową jako uzupełnienie diety, która zaopatrzona w wysokiej jakości białko pomaga w szybszej i lepszej regeneracji mięśni po treningu. Również doświadczeniem z siłowni będę chciał podzielić się z Wami. Doświadczeniem dotyczącym treningu, diety i regeneracji.


Zawsze bądź zwycięzcą !!! - Pokonuj przeszkody w swoim życiu !!!



Alexandra Nails - firma mojej żony

Od samego początku choroby, moja żona Ola zawsze była ze mną i zawsze podnosiła mnie na duchu, gdy miewałem gorsze chwile. Głównie, gdy po jakimś wysiłku  w którym używałem nóg, ścięgna achillesa " grzały " się powodując nieprzyjemne uczucia o których pisałem wyżej. W takich sytuacjach często wpadałem w przygnębienie i rozmowy z Olą bardzo pomagały mi wracać do lepszego nastawienia. Gdy w Maju poprzedniego roku po operacji wróciłem z Polski do UK, okazało się, że nie będę mógł pracować tak dużo jak bym tego sobie życzył. Pomimo brania tabletek przeciwbólowo - zapalnych Naproxen 500 , moje achillesy bardzo szybko się męczyły i nie dawałem rady pracować po pięć dni każdego tygodnia. Achillesy potrzebowały dużo więcej odpoczynku niż zwykle. Szukałem różnych systemów pracy, tak aby mieć czas na regenerację zmęczonych achillesów. Czasami pracowałem trzy dni w tygodniu, czasami dwa dni. Resztę dni achillesy dochodziły do siebie, oczywiście cały czas przy pomocy tabletek Naproxen 500.

Zastanawialiśmy się, jak rozwiązać ten problem. Moje zarobki wystarczały, aby przeżyć skromnie od miesiąca do miesiąca. Staraliśmy się robić wszystko, aby nie wpaść w długi. W pewnym czasie w przeszłości mieliśmy dużo długów w Polsce i wiedzieliśmy jak ciężko się z nich wychodzi. Wiedzieliśmy, że nie możemy zacząć wpadać w długi w UK.

Po wielu rozmowach Ola dała propozycję, że może wrócić do swojego ulubionego zajęcia, które jest jej pasją. Przedłużanie i zdobienie paznokci.
Ola ma w tej dziedzinie bardzo duże doświadczenie jeszcze z Polski. Ukończyła wiele kursów podnosząc tym samym swoje kwalifikacje. Już wcześniej próbowała rozwinąć tą działalność w UK, lecz nie doszło to do skutku, ponieważ bardzo chcieliśmy mieć drugie dziecko i z tego też powodu, plany na otworzenie własnej firmy musiały poczekać. Podjęliśmy decyzję, że do tematu wrócimy później, a dokładniej w jakiś okres czasu po narodzinach dziecka.
Gdy wróciliśmy do tematu był grudzień 2015 roku. Olivia była już z nami i miała ok.pięciu miesięcy.
Podjęliśmy decyzję, że Ola otworzy własną firmę. Przerobiliśmy jeden pokój na salon do przedłużania i zdobienia paznokci i postanowiliśmy, że z początkiem roku, powoli Ola ruszy ze swoją działalnością.
Szczerze mówiąc nie był to całkowicie odpowiedni czas ponieważ Ola była niecałe sześć miesięcy po porodzie, który odbył się poprzez cesarskie cięcie i jeszcze nie czuła się najlepiej. Jednak postanowiła nie czekać. To była jej decyzja. Doceniam wszystko co robi dla naszej rodziny. Wiedziała, że mam problemy z achillesami,i że pomimo brania tabletek przeciwbólowo - zapalnych nie jestem w stanie dużo pracować. Podjęła wyzwanie, aby pomimo nie zagojonego całkowicie brzucha po cięciu cesarskim pomóc naszej rodzinie robiąc usługi z dziedziny przedłużania i zdobienia paznokci.
Poniżej zamieściłem link do jej strony Fan Page na Facebook, gdzie Ola zamieszcza zdjęcia swoich prac.Zachęcam do odwiedzenie strony i obejrzenia pięknie zrobionych paznokci.

Poniżej znajduje się link do strony Facebook:

Facebook - Alexandra Nails Bradford


Facebook - Alexandra Nails Bradford


W taki sposób jako rodzina staramy się radzić sobie z przeszkodami, które pojawiają się w naszym życiu. Dużo ze sobą rozmawiamy i chcemy aby, każdy czuł się spełniony i szczęśliwy. Tworzymy świetną rodzinę i zarazem świetną drużynę.  Ola bardzo lubi swoje zajęcie i bardzo jest z tego powodu szczęśliwa, że może rozwijać swoją pasję. Ja również bardzo się cieszę, że mogę przyczynić się do jej rozwoju. Gdy Ola jest zajęta pracą, ja w tym czasie opiekuję się małą Olivią.
Planujemy swoje zajęcia wspólnie. Gdy jeden z nas pracuje, drugi zajmuje się dziećmi.

Następny post będzie nosił tytuł : " Pierwsze objawy choroby - cz.5 ", w której opiszę drugi znak, jaki dostawałem od  mojego ciała, który niestety również źle odczytałem.
Chciałbym pisać posty właśnie w taki sposób, że będę pisał je na zmianę. Początki choroby i obecnie co się u mnie dzieje. Myślę, że to będzie dobry sposób, aby przebrnąć przez te pięć lat oo początku choroby do dnia dzisiejszego. Możliwe, że są osoby, które mają jakieś dziwne pojawiające się i znikające bóle w okolicach pięt i czytają tego bloga, więc te informacje z początków mojej choroby mogą im się przydać. Możliwe, że są też osoby, które mają już dosyć rozwiniętą chorobę i zastanawiają się co dalej robić. Tym osobom posty opisujące obecny czas mogą się przydać. Również, mogą być osoby, które z innych powodów czytają tego bloga, więc takie przeplatanie w czasie, może okazać się bardziej ciekawe.

Mam nadzieję, że każdy kto odwiedza tego bloga, znajdzie coś dla siebie.

W razie jakichkolwiek pytań, jestem do dyspozycji i chętny do pomocy. Proszę pisać w komentarzach lub można skorzystać z formularza, który znajduje się po lewej stronie wysyłając do mnie email.

Pozdrawiam

niedziela, 1 maja 2016

Zrozumieć drugiego człowieka.




Zrozumieć drugiego człowieka
W poprzednim poście pisałem o pierwszych objawach, które mój organizm dawał mi zanim choroba przeszła w stan zaawansowany, czyli stan przewlekły. Objawy te nazwałem " znakami " , których używał mój organizm, aby przekazać mi informację, że coś jest nie tak.
Gdy próbowałem sobie dokładnie przypomnieć początki tej choroby i wszystkie znaki, które otrzymywałem doszedłem do wniosku, że z powodu nie znajomości tej choroby, przegapiłem okres, gdy można było tą chorobę zatrzymać.

Wracając pamięcią do okresu z przed pięciu lat, przypomniałem sobie, że takich krótkich bólów w okolicy pięty, jak opisałem w poprzednim poście, było kilka.
Jednak w tym poście nie będę pisał o tych kolejnych znakach, ponieważ teraz chciałbym napisać na inny temat. Do tematu rozwoju choroby " znaków ", wrócę w kolejnym wpisie. W tym poście chciałby zając się następującym tematem." Zrozumieć drugiego człowieka.

W pierwszej kolejności bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie tego bloga i za polubienia na FB. Mam nadzieję, że informacje, które staram się przekazać są dla Was użyteczne.

Gdy zachorowałem na tą chorobę, myślałem że jest to coś w stylu jak lekkie przeziębienie. Kilka dni, jakieś tabletki i po sprawie. Jednak gdy mijały miesiące i chorobę jedynie podleczyłem tak, abym w ogóle mógł pracować, zaczęły nachodzić mnie myśli, że chyba wpakowałem się w niezłe kłopoty.
Gdy minął pierwszy rok, jeszcze do mnie nie dotarło, że wyleczenie się to będzie długa i ciężka droga. Po dwóch latach, zaczęły nachodzić mnie myśli, że może Ci wszyscy lekarze i ludzie z internetu, którzy twierdzili, że tej choroby nie da się całkowicie wyleczyć mogą mieć racje. Co prawda, odganiałem te myśli od siebie, bo nie potrafiłem tego zrozumieć i zaakceptować jak z tą chorobą można żyć, Odganiałem i mówiłem sobie, że ja się wyleczę.

Gdy przyjechałem do UK, byłem świadomy swojego stanu zdrowia i zdawałem sobie sprawę, że gdy zacznę tutaj pracować, stan moich nóg może się pogorszyć. Niestety tak też się stało. Był to już trzeci rok mojej choroby. Gdy pojechałem do Polski zrobić kolejne badania, po których okazało się, że obie nogi trzeba operować, wtedy do mnie dotarło, w jakim jestem stanie i do jakiej choroby się przyczyniłem oraz do jakiego stanu dopuściłem.

Opisałem te pierwsze trzy lata choroby w skrócie. tak aby przekazać Wam, że osobiście potrzebowałem sporo czasu, żeby zdać sobie sprawę, w jakim jestem naprawdę stanie.
Gdy jechałem na operację, miałem tysiące myśli z pytaniami co będzie dalej ?
Czekały mnie dwie operacje. Bardzo długi okres rehabilitacji. Nie potrafiłem zrozumieć, jak do tego doszło. Nie miałem pojęcia co będzie się z nami działo, gdy przez prawie dwa lata, nie będę mógł systematycznie pracować. Tak naprawdę to w ogóle sobie nie potrafiłem wyobrazić, jak my przetrwamy ten okres. Nie miałem, żadnego planu. Próbowałem szukać różnych rozwiązań, lecz na próżno, każdy plan w którymś momencie się rozsypywał.

Dlaczego piszę teraz o tym ?

Gdy byłem już po operacji i byłem zmuszony chodzić o kulach, dotarło do mnie w jak trudną chorobę się wpakowałem. Co mam na myśli, mówiąc trudną ?
Będę to chciał wyjaśnić w kolejnych postach.

W tym poście natomiast chciałbym napisać o takiej kwestii jak :

- Zrozumienie tej choroby i problemów w życiu, które ta choroba powoduje.

Zdaję sobie sprawę, że mówienie o czymś to nie to samo co doświadczenie czegoś.
Podam przykład:

Gdy ktoś skacze na spadochronie, to będzie miał inne doświadczenia w porównaniu z osobą, która tylko patrzyła na lecącego skoczka spadochronowego. To samo możemy powiedzieć o skoku na Bungee ( czyt. bandżi ). Ani na spadochronie nie skakałem, ani na bungee, więc nie mam pojęcia jakie to odczucie i jakie stany emocjonalne się przechodzi ,podczas tych skoków.
Kolejny przykład może być taki, że mężczyzna nigdy nie zrozumie dokładnie tego co czuje kobieta podczas porodu, a kobieta nigdy dokładnie nie zrozumie co czuje mężczyzna, gdy zostanie uderzany np.piłką lub kopnięty nogą w " klejnoty ". Ponieważ, obie płci opowiadają sobie o tych przeżyciach, bólu i emocjach, mogą sobie jedynie próbować wyobrazić co czuje płeć przeciwna i próbować zrozumieć siebie wzajemnie. W tym przypadku nawet, gdy będziemy bardzo chcieli wczuć się w sytuację płci przeciwnej pozostanie nam jedynie wyobrażenie sobie tego co czuje druga osoba, a to nie będzie to samo. Każdy z nas daną sytuację, może wyobrażać sobie inaczej i otrzymać inny obraz tej sytuacji.

Innym przykładem, którym się posłużę jest ból, który poznały obie płci oraz prawdopodobnie bardzo duża część społeczeństwa. Mianowicie, mówię tu o bólu zęba czy bólu gardła. Gdy rozmawiamy w towarzystwie o tych bólach ( chorobach ) rozumiemy się dokładnie i potrafimy wczuć się w drugą osobę. Potrafimy ją zrozumieć i współczuć przypominając sobie jak źle czuliśmy się gdy sami musieliśmy znosić trud tych dwóch przykładowych problemów i bólów.

W jaki sposób odnosi się to do choroby Ostroga Haglunda ?

Osoba cierpiąca na tę chorobę, nawet gdy będzie opowiadała jak się czuje i jakie ta choroba powoduje problemy w jej życiu, może zostać do końca nie zrozumiana.
Może się tak zdarzyć, że rozmówca nie będzie potrafił dokładnie wczuć się w tą sytuację, nie mówiąc już że ją poczuje i bardzo dokładnie zrozumie tą osobę.
Osoba chora na Ostrogę Haglunda na pierwszy rzut oka wygląda na zupełnie zdrową i bardzo często inni ludzie właśnie tak ją odbierają
W oczach kolegów z pracy i przełożonych wygląda, że nie ma żadnych problemów ze zdrowiem.
Również najbliższa rodzina oraz znajomi, patrząc na taką osobę, mogą stwierdzić że chyba trochę przesadza, gdy opowiada jakie problemy ma z chodzeniem, w pracy i ogólnie w codziennym życiu.

Pójdę dalej w tym temacie i powiem z pełnym szacunkiem, że nawet lekarz, który nigdy nie chorował na Ostrogę Haglunda, a jedynie się o niej uczył, nie będzie wstanie poczuć dokładnie, podkreślam dokładnie tego samego co czuje osoba chora. Dobry lekarz, będzie się starał wczuć w sytuacje chorego, będzie chciał mu pomóc najlepiej jak potrafi. Będzie wspierał chorego odpowiednim leczeniem i będzie go również wspierał słowem podnosząc na duchu. Oczywiście będzie to bardzo duża pomoc i w tym miejscu należy docenić wysiłek lekarza, jednak w dalszym ciągu, będzie to tylko coś co lekarz będzie próbował zrozumieć i poczuć a nie coś co lekarz sam doświadczył, sam poczuł można by powiedzieć " na własnej skórze "
Nie mówię tylko o bólu fizycznym, ale również o bólu psychicznym. Z tą chorobą, jeżeli tylko o niej słuchamy a nie doświadczamy, jest tak samo jak ze skokiem ze spadochronem, bungee, porodem u kobiet i kopniakiem u mężczyzn.

Sami chorzy opisują te bóle w różny sposób jako pieczenia, szczypanie, kłucie, ciągnięcie, sztywnienie kończyn, sztywne łydki, ból kostki, ból pięty. itd.

Osobiście bardzo dobrze wiem i rozumiem o czym Ci ludzie mówią i jak się z tym czują, zwłaszcza gdy muszą założyć obuwie i iść do pracy. Sam te wszystkie stany przeszedłem i czasami nadal przechodzę. Również osobiście wiele razy czułem, że nie jestem rozumiany przez inne osoby, gdy mówiłem jak się czuję i jaki ta choroba ma wpływ na moje życie.

Gdy zakładałem tego bloga, moim celem było i jest mówić o tej chorobie jak najwięcej. Przedstawić tą chorobę nie z punktu widzenia, kogoś kto się o niej uczył, lecz z punktu widzenia osoby, która zmaga się z problemami powodowanymi przez tą chorobę dokładnie od pięciu lat. Poprzez prowadzenie tego bloga chcę dotrzeć do jak największej liczby ludzi chorych i zdrowych. Chcę dotrzeć do ludzi, aby przekazać jak cennym skarbem jest nasze ciało i mówić o tym jak może zmienić się nasze życie, jeżeli świadomie nie będziemy dbać o ten skarb.

Wszystkim osobom czytającym ten post, chciałbym teraz przekazać taką informację.

- Do osób chorych, aby się nie poddawali i nie upadali na duchu, a gdy przychodzą gorsze dni, zebrali w sobie całe pokłady energii i użyli jej do walki. Jestem pewny, że można tą walkę wygrać, choć przeciwnik łatwy nie jest. Ból w ścięgnach, kostkach czy piętach to jeden przeciwnik i moim zdaniem nie najgorszy. Gorszym przeciwnikiem jest nasz umysł, który w takiej sytuacji chce narzekać, zamartwiać się i poddać. Tak jest zbudowany. Naszym zadaniem jest świadomie pracować nad swoim nastawieniem. Szukać własnych sposobów na motywowanie się i produkowaniu dobrej, pozytywnej energii.

- Dla osób zdrowych chcę przekazać taką informację.
Proponuję chronić swoje achillesy - co to znaczy ? - więcej będę pisał o tym w kolejnych postach.
Dzisiaj napiszę tak. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Jeżeli uprawiacie jakieś sporty, w których obciążacie mocna nogi ( achillesy ), lub dużo pracujecie na nogach, to proponuję dać sobie odpowiednią ilość czasu na odpoczynek. A jeżeli poczuliście jakieś lekkie, krótkie bóle w okolicach pięty lub nieco powyżej, to proponuję odwiedzić lekarza i dokładnie przebadać te miejsca, ponieważ choroba na początku rozwija się bezobjawowo. Ból w tych rejonach, może oznaczać, że zaczyna się już poważniejszy stan, więc tym bardziej taka osoba powinna przerwać wszelkie obciążenia ścięgien i pozwolić im wyleczyć się w stu procentach, tak aby nie zasilić szeregów chorych cierpiących często długimi latami.


Wnioski pod rozwagę:

- Jeżeli czegoś nie doświadczyliśmy trudno nam sobie to dokładnie wyobrazić

Jest to fakt, którego raczej nie ma sensu podważać. Tylko doświadczenie jakiejś sytuacji powoduje, że potrafimy ją poczuć emocjonalnie, Możemy czuć przyjemne emocje np..przyjemność, zadowolenie, spełnienie lub nieprzyjemne emocje np. ból, strach, zakłopotanie.
Możemy jednak próbować wczuć się w sytuację drugiej osoby, w chwili gdy mówi nam o swoich problemach np.zdrowotnych. Nawet samo wysłuchanie i powiedzenie, że przykro mi, rozumiem Cię w jakiej sytuacji się znalazłeś / aś , może bardzo pomóc takiej osobie. Człowiek, który walczy z problemami w swoim życiu i czuje, że ktoś jest z nim w tej walce, choćby dobrym słowem, może znaleźć w sobie potężne pokłady energii, aby wygrać tą walkę.
Jeżeli taka osoba mówi nam o swoich problemach i prosi o pomoc, starajmy się zrozumieć tą osobę i pomóc jej. Nikogo nie powinniśmy zostawić samego.


- Nie jestem chory na tą chorobę, więc czy mam się interesować tym tematem ?

Myślę, że każdy człowiek, któremu zależy na dobrym zdrowiu i jak najdłuższym życiu, powinien interesować się swoim ciałem. Tzn. słuchać go co mówi. Jeżeli daje nam jakieś sygnały, że coś jest nie tak, nie powinniśmy tych sygnałów lekceważyć. To samo dotyczy się ścięgien achillesa, które uważane są za największe ścięgna w ciele człowieka i jednocześnie za bardzo trudne do wyleczenia, jeżeli dopuścimy do stanu przewlekłego.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.4



Klatka wyjściowa z bloku, na której pierwszy raz poczułem dziwny ból pięty. Zdjęcie zrobione w Google.maps - W tym bloku i w tej klatce wtedy mieszkałam
Cd.

Wtedy, nie zdawałem sobie sprawy, że ten ból w pięcie jest początkiem poważnej, przewlekłej choroby. Tak jak wspominałem wcześniej, po kilku lub kilkunastu krokach, ból minął i gdy wracałem z przedszkola z nogą było wszystko w porządku.
- Ola, gdy szedłem do przedszkola z Klaudią, nagle zaczęła boleć mnie noga - powiedziałem do żony, gdy wróciłem do domu.
- Noga ? - zapytała mnie Ola.
- Tak noga, a w zasadzie pięta - powiedziałem. - pięta, czy gdzieś przy pięcie - dodałem. Sam nie potrafiłem dokładnie określić, gdzie mnie bolało i dokładnie tego miejsca opisać.

Myślę, że to był ten " znak ", pierwszy znak, że coś jest nie tak z moimi achillesami. Prawdopodobnie  większość osób, które nigdy wcześniej nie miały problemów zdrowotnych, może mieć trudności w  dokładnym określeniu, co oznacza przejściowy ból, w jakiejś części ciała. Z reguły, gdy coś nas zaboli, nie idziemy od razu do lekarza, tym bardziej, gdy chwilowy ból szybko minie

Ja należałem do takich osób, które nie reagowały na chwilowy ból i nie specjalnie lubiłem chodzić po lekarzach. Miałem trzydzieści osiem lat i nigdy wcześniej, nie miałem żadnych większych problemów ze zdrowiem. Pamiętam,że jako dziecko robiło się różne rzeczy. Czasami gdzieś uderzyło się w palec czy w kolano i nie robiło się z tego powodu jakiejś wielkiej afery zdrowotnej. I w tym przypadku podobnie pomyślałem jak kiedyś.
-  Nie ma co panikować, to tylko pięta. Przecież już nie boli.

Pamiętam również takie powiedzenie, gdy ktoś zrobił sobie coś bawiąc się w różne, przeróżne zabawy - powiedzenie, które brzmiało - " Do wesela się zagoi ".

Mecz piłki nożnej:

- Tu jestem, podaj !!! - krzyknął Janek, jeden z chłopaków grających w piłkę na szkolnym asfaltowym boisku.
- Tutaj !!! - skacząc w miejscu wymachując rękami, Janek wołał do kolegi z drużyny w nadziei, że otrzyma piłkę i strzeli wymarzonego gola.
- Piotrek, który właśnie był przy piłce, robiąc kolejny zwód, podniósł głowę i spojrzał w kierunku, skąd dobiegał głos.
- Dawaj ! - krzyknął Janek, który był na dogodnej pozycji, aby strzelić zwycięską bramkę.
Piotrek zrobił jeszcze dwa zwody, minął jednego przeciwnika i kopnął piłkę w kierunku Janka.
Janek zrobił kilka kroków w przód i już prawie był przy piłce, gdy nagle jeden z zawodników przeciwnej drużyny podciął nogi chłopaka, powodując jego upadek na asfaltowe boisko

Pamiętacie takie lub podobne sytuacje ? Przypomnijcie sobie, czy nie spotkał was jakiś upadek w dzieciństwie, stłuczone kolano, boląca pieta, obdarty łokieć i wiele, wiele innych różnego rodzaju kontuzji.?

Po podcięciu Janek przewrócił się robiąc kilka  fikołków. Wszyscy zawodnicy, stanęli w miejscu i patrzyli na leżącego Janka, zastanawiając się co będzie dalej. Janek nie ruszał się przez chwilę, tylko trzymał się za kostkę i jęczał z bólu. Wszyscy koledzy podeszli do niego ustawiając się w kółko.
Kolega o imieniu Robert, który go podciął, klęknął przy nim, pytając się czy wszystko z nim w porządku.
- Nie wiem, kostka mnie boli - odpowiedział Janek - nie mówiąc już o obdartych kolanach i łokciach - dodał trzymając się za bolącą kostkę.
- Przepraszam, przykro mi - odpowiedział Robert.
Wszyscy chłopcy odetchnęli z ulgą widząc, że poobijany Janek, powoli zaczyna podnosić się z ziemi.
- Pomogę ci - powiedział Robert pomagając mu wstać.
- Możesz iść sam ? - spytał
- Spróbuję, ale nie jestem pewien - odpowiedział Janek, próbując iść samemu.- Niestety, nie dam rady - powiedział po zrobieniu kilku kroków.

Przypominacie sobie takie obrazki z dzieciństwa. Dużo zabaw, wygłupy, różnego rodzaju gry i nagle jakiś niespodziewany wypadek ?
Najczęściej nic groźnego. Chwilowe utykanie na nogę. Chwilowy ból w łokciu. Czasami wybity palec przy grze w koszykówkę lub siatkówkę. Kto wtedy myślał, że z tego może zrobić się jakaś poważna kontuzja. Najczęściej wszystko po kilku dniach przechodziło samo i człowiek zapominał o danym zdarzeniu.

- Co mu się stało - spytał Wojtek, który był największym żartownisiem w szkole. Zawsze lubił się śmiać i ze wszystkiego żartować.
Wojtek bardzo rzadko grał w piłkę nożną, wolał chodzić tu i tam żartując sobie ze wszystkiego. Kiedyś dał się namówić chłopakom na grę, ale nie za dobrze mu poszło. Kilka razy miał stu procentową okazję na strzelenie bramki, lecz żadnej z niej nie wykorzystał. Po meczu chłopaki śmiali się z niego i wtedy postanowił, że już nigdy nie będzie z nimi grał.
- Coście mu zrobili !? - spytał Wojtek lekko żartując, gdy zobaczył poobdzieranego chłopaka, siedzącego na ławce obok boiska, na którym kilkanaście minut temu " lądował "
- Czasami tak się zdarza, jak się gra w piłkę - odezwał się jeden z chłopców, którzy stali przy ławce.
Wojtek przyjrzał się dokładnie Jankowi i śmiejąc się powiedział.
- Do wesela się zagoi hahah..

Tak też się stało. Po kilku dniach kostka przestała boleć, a po kolejnych kilkunastu po obdarciach nie było już śladu.

Napisałem tą historię, aby pokazać, jak z powodu naszych doświadczeń, nasza czujność w sprawie własnego zdrowia może być uśpiona. Wielokrotne zdarzenia z dzieciństwa, które kończyły się samo mijającymi kontuzjami, mogą w późniejszym naszym życiu, spowodować to, że niezbyt poważnie podejdziemy do sygnałów, które daje nam nasze ciało. Tak było w moim przypadku.
Zauważamy, że coś nas boli, przypominamy sobie, że już nie raz nas coś bolało i podejmujemy decyzje, aby nic z tym nie robić. " Samo przyszło, samo przejdzie ", tak też można pomyśleć.


Wnioski pod rozwagę:

- W przeszłości, wiele razy coś nas bolało i po jakimś czasie samo przeszło.
Powinniśmy dokładnie analizować każdy sygnał, który wysyła do nas nasz organizm, ponieważ może okazać się, że w naszym ciele, zaczyna rozwijać się choroba, której niezauważone początki mogą przejść w stan przewlekły, który jest dużo trudniejszy do wyleczenia w porównaniu do stanu początkowego

- Lepiej zapobiegać niż leczyć
Jeżeli rozmawiamy z kimś o jakiejś dolegliwości, czy chorobie, która dotyczy naszego rozmówcę, lub czytamy o tym np. w internecie dobrze jest zastanowić się nad tym, co spotkało drugą osobę. Osoby, które opowiadają o sobie, dzielą się swoim doświadczeniem, które można wykorzystać w swoim życiu. Również rozmawiając z osobą zdrową, wysportowaną z dużą energią także możemy stosować jej sposoby na zdrowe życie w swoim życiu.
Czasami bywa tak, że gdy jesteśmy całkowicie zdrowi, to nie doceniamy swojego zdrowia. Nie sugeruję, aby cały czas się obawiać o to, że na coś zachorujemy, mówię raczej o tym, że nasze ciało, ma swoją wytrzymałość. Tak jak samochód potrzebuje dobrego paliwa, konserwacji i napraw, tak samo nasze ciało potrzebuje dobrego paliwa, którym jest zdrowa dieta, oraz konserwacji którymi są sen, odpoczynek. Dodatkowo jeżeli do naszego stylu życia wprowadzimy systematyczny trening i będziemy unikać stresu, mamy bardzo duże szanse zapobiec wielu, wielu chorobom.



czwartek, 21 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.3



Sporty, które uprawiałem w wieku szkolnym


Pierwsze objawy choroby.
- Kiedy to było ? - takie pytanie bardzo często zadawałem sobie, gdy powoli zaczynało do mnie docierać, że chyba nie szybko wyjdę z tej choroby.
Kolejne prywatne wizyty u rehabilitanta, były za mną i nic nie wskazywało na to, że szybko wrócę do zdrowia.
- Dlaczego nie zauważyłem rozwoju tej choroby ? - powtarzałem to pytanie każdego dnia, nie potrafiąc znaleźć dobrej odpowiedzi.
Spędziłem bardzo dużo czasu, analizując kiedy mogła rozpocząć się ta choroba.
Zastanawiałem się, czy mój organizm dawał mi jakieś znaki, że coś dzieje się z moimi achillesami nie tak.

Gdy, zacząłem bardzo dokładnie analizować, swoje zachowanie z przeszłości, to co robiłem, czym się zajmowałem, jaką pracę wykonywałem, czy gdzieś bez rozgrzewki biegłem itd, zaczęło do mnie docierać, że miałem bardzo dużo sygnałów od mojego ciała, które wręcz krzyczało do mnie mówiąc
- Zatrzymaj się, usiądź, pomyśl dlaczego mówię do Ciebie, pomyśl - tak to widzę dzisiaj.
Miałem sygnały od mojego wymęczonego organizmu, ale nie potrafiłem ich odczytać.
Gdy choroba rozwinęła się do tego stopnia, że praktycznie przestałem wychodzić z domu, byłem wściekły na siebie, że nie rozpoznałem objawów, a w zasadzie to byłem wściekły na chorobę, mówiąc, że jest bardzo podstępna, ponieważ nie dała wcześniej znać o sobie w taki sposób, abym mógł to jasno odczytać i udać się do lekarza.
Dzisiaj po przeanalizowaniu swojej przeszłości, powiem szczerze, że choroba na długo przed stanem przewlekłym, dawała o sobie znać.

Za nim jednak przejdę do opisania dokładnie, jakie znaki dawało mi moje ciało w początkowej fazie rozwoju choroby Ostraga Haglunda, chciałbym krótko opisać zdjęcie powyżej. Myślę, że będzie to bardzo dobre wprowadzenie do tematu i wyjaśni nam, dlaczego czasami nie potrafimy dokładnie odczytać sygnałów wysyłanych przez nasze ciało do nas, czyli do naszej świadomości. Dlaczego jedne informacje akceptujemy, zatrzymując się na danej myśli, zastanawiając się co dana myśl może oznaczać, a innym razem myśli przelatują przez naszą głowę i nie zastanawiamy się nad tym, dlaczego w ogóle się pojawiły. Zajmiemy się teraz tą pierwszą opcją. Zastanawianie się nad swoimi myślami. Załóżmy, że otrzymujemy sygnał w postaci lekkiego bólu pięty, gdzieś w okolicy pomiędzy pietą a kostką. Proszę wyobraź sobie, że idziesz spacerem przez miasto i w pewnej chwili zaczyna boleć Cię pięta. Robisz kilka kroków i czujesz jakiś dziwny ból podczas każdego kroku, którego nigdy wcześniej nie czułeś. Nigdy ? A może jednak kiedyś czułeś coś podobnego ? Kolejny krok i kolejny dziwny ból, który powoduje lekkie kulenie.
- Co się dzieje ? - zaczynasz się zastanawiać, robią kolejny krok i nagle ból zaczyna znikać. Robisz kolejny krok i czujesz mniejszy ból. Kolejny krok i jeszcze mniejszy ból, aż wreszcie przy kolejnym kroku bólu nie czujesz już wcale.
Co robisz w tym momencie ? Zastanawiasz się bardzo dokładnie co się stało ? Dlaczego bolała Cię noga ? Dlaczego bolała, a po kilku, może kilkunastu krokach ból całkowicie zniknął ? Do końca dnia analizujesz tą sytuację by znaleźć bardzo dokładną i prawdziwą odpowiedź ? Czy może po krótkiej chwili, przypominasz sobie, że gdy kiedyś biegałeś za piłką lub grałeś w siatkówkę w szkole, też na chwilę czułeś taki sam lub bardzo podobny ból ? Zanim zaczniesz czytać dalej, zastanów się co w takiej chwili pomyślisz.
Odpowiedziałeś sobie na te pytania ?

Czy już wiesz, dlaczego na początku posta umieściłem zdjęcie, na którym jest pokazanych sześć dyscyplin sportowych, które bardzo często dzieci uprawiają w szkole ?
Możliwe, że gdy poczujesz ból w pięcie, który pojawił się nagle i po kilkunastu krokach zniknął, pomyślisz, że gdy chodziłeś do szkoły i uprawiałeś jakiś sport, to czasami czułeś różne bóle, które same mijały i nie było z tego powodu żadnych problemów. Zadałeś sobie pytanie, znalazłeś odpowiedź i nic więcej w tym kierunku nie robisz. To jest jedna opcja, którą możesz wybrać. Ból się pojawił, ból zniknął i po temacie.

Może być inna opcja na przykład taka.
Bardzo zmartwiłeś się tym bólem i tą sytuacją. Uznałeś że jest to sygnał od twojego ciała, który mówi Ci że coś dzieje się nie tak w okolicy pięty / kostki i postanowiłeś od razu zareagować. Decydujesz się na podjęcie akcji.
Postanowiłeś natychmiast zgłosić się do lekarza. Lekarz bardzo dokładnie zajął się twoją nogą, znalazł przyczynę bólu, postawił właściwą diagnozę, po której odbyło się skuteczne leczenie i tym samym uratował Cię przed groźną kontuzją. Możliwe, że nawet uratował Cię przed chorobą Ostroga Haglunda.

Ta sytuacja, o którą prosiłem Cię, abyś sobie wyobraził jest prawdziwa. Jak tylko mogę sięgnąć pamięcią, aby odnaleźć pierwszy znak od mojego organizmu, który to był sygnałem, że coś dzieje się nie tak z moją nogą, był właśnie taki dziwny ból.  Pojawił się nagle w tajemniczy sposób i po kilku, może kilkunastu krokach również tajemniczo zniknął.
Szedłem wtedy zaprowadzić córkę Klaudię do przedszkola. Mieszkaliśmy wtedy w bloku i gdy po wyjściu z windy schodziłem po schodach z klatki schodowej na podwórka nagle poczułem ból gdzieś w okolicy tyłu pięty, może trochę z boku blisko kostki. To był bardzo dziwny ból. Taki kłujący, bardzo dziwny, ale na tyle mocny, że zacząłem dosyć mocno kuleć na tą nogę.
- Czekaj Klaudia, nie mogę iść tak szybko - powiedziałem do córki.
- A dlaczego ? - spytała.
- Coś mnie noga boli - odpowiedziałem.
- A dlaczego - zapytała ponowne wówczas pięcioletnia Klaudia.
- Nie wiem, dlaczego, nie mam pojęcia - odpowiedziałem, w dalszym ciągu kulejąc.
Klaudia zwolniła, chwyciłem ją za rękę i wolnym krokiem szliśmy w stronę przedszkola.

cdn. w kolejnym poście.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Zawsze bądź zwycięzcą - Nigdy się nie poddawaj !!!


Zawsze bądź zwycięzcą !!! - Pokonuj przeszkody w swoim życiu !!!


Ten post miał być na temat początków choroby Haglunda. Jednak gdy wczoraj przeglądałem różne strony internetowe dotyczące tej choroby, trafiłem na dużo komentarzy różnych ludzi w różnym wieku, którzy w dalszym ciągu zmagają się z tą chorobą i jej skutkami.
Pamiętam jak prawie pięć lat temu, wraz z żoną szukaliśmy informacji w internecie jak leczyć tą chorobę, a w zasadzie szukaliśmy osób, którzy się z niej wyleczyli. Moja choroba przeciągała się w czasie i powoli zacząłem tracić nadzieję, że szybko się z niej wyleczę. Szukaliśmy choć jednej osoby, która chorowała na tą chorobę i która wyleczyła się z niej w stu procentach, Osoby, która opisała by swój przypadek bardzo dokładnie. Osoby, która pomimo opinii wielu lekarzy, że tej choroby nie da się całkowicie wyleczyć, zrobiła to i ma na tą chorobę sposób.
Najczęściej co znajdowaliśmy to wypowiedzi osób, że nie potrafią sobie poradzić z całkowitym wyleczeniem tej choroby. Jedni pisali, że tylko podleczyli się troszkę. Inni, że dostali różne zastrzyki, blokady ale po czasie choroba się nawróciła. Jeszcze inni pisali o różnych " babcinych " sposobach, które stosowali oczywiście z różnym skutkiem. Gdy tylko znaleźliśmy jakąś wypowiedź, że coś działa, z nowymi nadziejami na szybkie wyleczenie stosowaliśmy dany przepis, by po jakimś czasie go porzucić z powodu braku skuteczności leczenia, bynajmniej w moim przypadku. Ogólnie mówiąc, nie znaleźliśmy nikogo, kto by jasno napisał coś w stylu :
- Byłem chory na Ostrogę Haglunda ze zwapnieniami w ścięgnie achillesa oraz w jego przyczepie do kości. Byłem tu i tu, zrobiłem to i to i teraz jestem zdrowy jak ryba. Wróciłem do całkowitej sprawności. Uprawiam sporty, chodzę na spacery z żoną i dziećmi i jest tak jak było przed chorobą. Życie jest piękne, mogę realizować wszystko co zapragnę. Znowu mam sprawne ciało. Jestem taki szczęśliwy i bardzo się cieszę, że ten koszmar już minął.



Moje córki - Klaudia i Olivia
Coś w tym stylu, lub coś podobnego. Szukaliśmy choć jednej takiej lub podobnej wypowiedzi. Niestety nie znaleźliśmy. Nie twierdzę, że nikt w tamtym czasie, nie wyleczył się z tej choroby, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że były takie osoby, ale wyglądało na to, że nie pisały otwarcie o tym w internecie.
Znaleźliśmy różne strony, różne blogi obcojęzyczne oraz  ludzi z innych krajów, którzy borykali się z tą chorobą, lecz najczęściej wpisy kończyły się na tym, że są po operacji i po kilku postach w jaki sposób robią rehabilitacje, przestali pisać na swoich blogach.
Najczęściej co wtedy myślałem to to, że nie potrafią wrócić do sprawności z przed choroby i zrezygnowali z pisania wpadając w jakiś ciężki negatywny stan, który zabierał im energie do publicznego udzielania się w tej sprawie. Tak było prawie pięć lat temu w moim przypadku. Później coraz mniej czytałem o tej chorobie w internecie, bo powiem szczerze, że dobijały mnie te wszystkie informacje na temat jak ciężko jest wyjść z tej choroby.

Jak niewdzięczne są ścięgna do leczenia. Jak ludzie latami cierpieli z powodu dolegliwości spowodowanymi przez tą chorobę. Nie mogłem już czytać jak pisali - " Ludzie pomóżcie, nie daje już rady ". Jak wypowiadali się, niektórzy lekarze, że zapalnie ścięgien jest bardzo ciężko wyleczyć, że tylko można podleczyć, ale choroba najczęściej powraca. A jeżeli już znalazłem coś pozytywnego na temat leczenia tej choroby, to miałem wrażenie, że na każdej stronie na którą trafiłem został wklejony ten sam tekst, który w sposób książkowy opisywał w jaki sposób leczy się tą chorobę. Nie dawałem rady już tego czytać, ponieważ w moim przypadku, ten książkowy sposób nie działał i nie potrafiłem znaleźć nikogo na kogo by zadziałał.

- Jeżeli zachorowałeś na tą chorobę, to zrób to, a jeżeli to nie zadziała to zrób to, a jeżeli i to nie zadziała to rób to a jak to też, nie zadziała to idź na operacje, na której chirurg wytnie tą przeklętą ostrogę i po wszystkim.

Wszystko robiłem co zalecali mi lekarze lub rehabilitant i nic nie działało w taki sposób, abym mógł stwierdzić - Jestem już wyleczony.
Owszem, w końcu trafiłem na sposób, który jakoś mnie podleczył do tego stopnia, żebym w jakiś sposób mógł pracować, ale po kilku miesiącach choroba ponownie się nasilała i dawała coraz bardziej o sobie znać.

Moja żona, która przez te wszystkie lata zawsze bardzo mnie wspierała, miała Boską cierpliwość, przeszukiwać kolejne strony w internecie w nadziei, że znajdzie w końcu kogoś, kto wyleczył się z tej choroby i opisał swój przypadek.

W ciągu tych pięciu lat, najczęściej ona przekazywała mi różne informacje, które znajdowała w sieci ponieważ ja nie dopuszczałem do siebie myśli, że nie będę w stanie całkowicie się wyleczyć. Im mniej czytałem o tym, że ludzie nie potrafią się wyleczyć, tym coraz bardziej wierzyłem, że ja się wyleczę. Przyszedł taki czas, że wcale nic już nie czytałem w internecie na temat tej choroby. Cały czas wierzyłem, że ja się wyleczę.
Gdy podjąłem pracę jako kierowca zawodowy i zacząłem jeździć ciężarówką po Unii Europejskiej, cały czas zmagałem się z tą chorobą. Czasami, przebywając na terenie Niemiec czy Francji, bo tam najczęściej jeździłem, miałem dosyć wszystkiego. Po załadunkach czy rozładunkach, gdzie byłem zmuszony używać nóg i naciągać achillesy, wracałem do kabiny, wyciągałem zamrożone małe konserwy z lodówki i przykładałem na gołą skórę w miejscu przyczepów achillesów do kości tak aby zmniejszyć grzanie i pieczenie w ścięgnach. Naprawdę, czasami miałem już dosyć tej choroby. Nienawidziłem jej, wściekałem się, wyzywałem ją. Nie mogłem normalnie funkcjonować. Nie byłem już taki sprawny i zwinny jak z przed choroby. I czasami zdawało mi się, że faktycznie, nikt nie potrafi mnie wyleczyć. NIGDY nie straciłem WIARY, że wrócę do ZDROWIA, ale było kilka krytycznych chwil, że byłem już blisko, aby tą WIARĘ porzucić. Jednak zawsze, zawsze, gdy już byłem w bardzo złym stanie psychicznym, jakaś wewnętrzna siła mówiła mi - NIE MOŻESZ SIE PODDAĆ, MUSISZ WALCZYĆ, NIE JESTEŚ SAM, MASZ WSPANIAŁĄ RODZINĘ, KTÓRA W CIEBIE WIERZY I LICZY NA CIEBIE !!!.

Gdy po bardzo długiej przerwie, wczoraj zajrzałem na kilka stron, dotyczących tej choroby, miałem wrażenie, jak by czas się zatrzymał. Znalazłem dokładnie takie same wpisy jak pięć lat temu. Dokładnie te same zdania - " Ludzie co robić, boli i boli, nic na dłuższą chwilę nie działa. Ten zastrzyk mi pomógł ale ból po dwóch latach powraca. Mi pomogła ta blokada, ale znowu zaczyna mnie coś tam boleć. Spróbuj tej mieszanki, mi pomogło, a mi pomogła ta mieszanka, a ja uderzałem drewnianą łyżką i mi pomogło. " - Różne, różne dosłownie różne wypowiedzi, ale takie same jak pięć lat temu.

W dalszym ciągu nie znalazłem, żadnego filmiku, gdzie osoba po operacji, zakłada buty sportowe i idzie sobie na luzie pobiegać. Wraca do domu i mówi - Czuję się jak bym nigdy nie miał kłopotów z achillesami.

Nie twierdze, ze takich osób nie ma, możliwe że są, lecz ja nie znalazłem żadnych filmików pokazujących jak te osoby funkcjonują po przebyciu tej choroby. Możliwe, że teraz któraś z tych osób, która wyleczyła się w stu procentach i nie odczuwa skutków tej choroby, czyta ten wpis i zdecyduje się powiedzieć o sobie. Zdecyduje się powiedzieć w jaki sposób trwale wyleczyła się i w ten sposób, będziemy mogli wspólnie sobie pomóc w walce z tą uciążliwą chorobą. Możliwe, że teraz czyta ten post osoba, która jest w trakcie leczenia, przed operacją lub po operacji i chciała by opowiedzieć o sobie w jaki sposób ona walczy z chorobą, zechce podzielić się swoim doświadczeniem i tym samym może pomóc sobie i innym. Czasami, po prostu potrzebujemy się " wygadać ", komuś kto zrozumie nasz problem, naszą sytuację. Dlatego napisałem, że pisząc o swojej chorobie tutaj w komentarzach i wyrzucając z siebie nagromadzone różne emocje, może również pomóc sobie. Gorąco zachęcam do tego aby dzielić się swoimi doświadczeniami. Wspólnie można pomóc wielu osobom.

Już jakiś czas temu, zdecydowałem się, że będę pisał bloga na temat tej choroby i dzielił się wszystkim co do tej pory nauczyłem się w trakcie jej trwania. Również zdecydowałem się otworzyć kanał na YT, na którym będę również publikował filmy dotyczące ciągłej rehabilitacji, treningom, diecie, wspomaganiu oraz w jaki sposób każdego dnia świadomie podchodzę do wyjścia z tej choroby. Mój CEL jest taki - STO PROCENT POWRÓT DO ZDROWIA.
Nie ważne ile czasu mi to zajmie. Każdego dnia jestem skupiony na swoim CELU i każdego dnia robię wszystko aby ten CEL osiągnąć. Jestem przekonany, że go OSIĄGNĘ, czuję to wewnątrz. Jestem świadomy, że mogą jeszcze przyjść gorsze dni, że choroba będzie chciała wciągnąć mnie w spiralę negatywnych myśli i negatywnych emocji, ale jestem przygotowany, aby się temu NIE PODDAĆ.


Wewnętrzna przemiana

W moim przypadku choroba, która od ponad pięciu lat towarzyszy mi każdego dnia, spowodowała całkowitą rewolucję w życiu moim i mojej rodziny. Bywały dni, że miałem bardzo złe nastawienie. Jednak nigdy nie straciłem WIARY, że chorobę w końcu opanuję. Powiem szczerze, że nie było łatwo opanować negatywnych emocji i negatywnego nastawienia, które bardzo często powracało. Włożyłem bardzo dużo pracy oraz wysiłku aby przywrócić pozytywne nastawienie i optymizm do swojego życia,  Przywrócić i utrzymać.



Firma w której bardzo często pracuję
Również moja praca jako kierowca zawodowy w pewnej chwili była zagrożona, ponieważ miałem przejść bardziej skomplikowaną operację, po której sam nie byłem pewny czy ,moja prawa noga wróci do takiego stanu aby podołać obowiązkom jakie niesie ze sobą praca kierowcy zawodowego C+E. Przed operacją zacząłem coraz mniej pracować, ponieważ potrzebowałem więcej czasu na regeneracje moich rozpalonych ścięgien. Praktycznie, każdego dnia, wracałem z pracy z obolałymi piętami. Bardzo często wracałem na boso, lub w klapkach, ponieważ buty naciskając na ścięgna achillesa powodowały jeszcze większy ból i zapalenie. Kilka razy byłem zmuszony odwołać pracę, bo nie byłem w stanie wykonywać swobodnych ruchów stopami tak aby nie czuć ból lub czuć minimalny. To powodowało, że sam nie byłem pewny, jak długo zostanę w tym zawodzie.


Czasami w życiu człowieka, wydarzy się coś, co spowoduje całkowitą zmianę w myśleniu, w priorytetach, w wartościach. Mnie to spotkało. Przewlekła choroba ciągnąca się prawie pięć lat spowodowała we mnie trwałą przemianę. Na początku nie wziąłem tej choroby poważnie tzn. myślałem, że odwiedzę lekarza i po zjedzeniu kilku tabletek choroba minie. Jednak tak się nie stało.
Mijał czas, choroba trwała nadal a pojawiające się problemy zbierały się w coraz większą górę, która swoim ciężarem zaczęła mnie przygniatać. Traciłem pozytywne nastawienie, chęć do życia i ogólnie czułem jak cała moja energia uchodzi ze mnie bezpowrotnie.
Miałem do wyboru. Albo poddam się złemu nastawieniu i pozwolę, aby depresja zawładnęła moim umysłem a co za tym idzie moim życiem, albo na poważnie zacznę pracować na sobą, swoim nastawieniem, nad zmianą swojego myślenia.
Wybrałem opcję WALKI. Wybrałem opcję zmiany, Wybrałem opcję, codziennej pracy nad sobą. Nowe myślenie, z czasem, powolutku zaczęło przynosić pozytywne efekty. Złe nastawienie zaczęło ustępować dobremu. Nie było to łatwe, Nie było to stabilne. Gdy objawy choroby czasami ustępowały, moje nastawienie było lepsze. Lecz gdy chodziłem do pracy i wracałem do domu, ból w nogach a szczególnie w prawej się zwiększał i negatywne nastawienie powracało. Po pewnym, czasie regularnej pracy nad sobą przyszedł taki okres, że gdy złe nastawienie zaczęło pojawiać się w mojej głowie,wtedy świadomie zacząłem " łapać " te złe emocje i świadomie zastępować je dobrymi emocjami. Pracowałem nad tym, każdego dnia przez ostatnie trzy lata. Każdego dnia, świadome myślenie o swoim nastawieniu, emocjach, reakcjach. Dlaczego tak, a dlaczego inaczej. Dlaczego tak reaguję a w tym przypadku tak reaguję.
Poznałem ogromne możliwości, ogromny potencjał jaki drzemie uśpiony w człowieku.. Zdobywałem coraz to więcej sił i energii aby pokonać kolejny problem, kolejną przeszkodę, kolejną negatywną emocję. Nie było to łatwe, ale było możliwe. Ta codzienna walka , która towarzyszyła mi każdego dnia stała się moją pasją, którą rozwijam. Pasją poznawania ludzkich możliwości. Pasją w poszukiwaniu kolejnych rozwiązań. Pasją, która na stałe zagościła się moim życiu i stała się częścią mnie. Teraz pasja, przechodzi w obsesje w pozytywnym tego słowa znaczeniu, aby wykończyć tą chorobę. Czuję, że jestem blisko. Czuję, że muszę dołożyć wszelkich starań na finiszu aby całkowicie wyrzucić chorobę z mojego organizmu. Wiem, że najpierw muszę się jej pozbyć ze swojego umysłu, ze swojej świadomości i nad tym cały czas pracuję.
Właśnie w tej pasji rozwoju i pracy nad sobą widzę łaskę, którą otrzymałem od Boga w postaci choroby. Choroby którą na początku przeklinałem i nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego na nią zachorowałem.

Przez te lata, zauważyłem, że większość osób, które nie chorowały na tą chorobę, nie potrafiły zrozumieć, jakie problemy z chodzeniem oraz wykonywaniem obowiązków ona ze sobą niesie. Problemy z regularnym chodzeniem do pracy, które to problemy przekładały się na problemy finansowe. Problemy finansowe, powodowały napięcie nie tylko we mnie, ale również w całej mojej rodzinie.

Moja historia, nie dotyczy tylko opowieści o chorobie Haglunda, której większość ludzi nie zna i raczej na nią nie zachoruje. ( statystycznie co 5 osoba pow. 40-go roku życia, choruje na choroby związane z pietami )
Moja historia jest dowodem na to, że w krytycznej chwili w naszym życiu, zawsze mamy do wyboru co najmniej dwie drogi. Gdy wybierzemy jedną z tych dróg, którą można nazwać " drogą poddania się" to w zasadzie nic nie musimy robić. Możemy usiąść, zacząć użalać się nad sobą i czekać aż kolejne problemy przygniotą nas swoim ciężarem. Jednak, gdy wybierzemy drogę WALKI to wtedy czeka nas praca bo musimy stać się innym człowiekiem, aby tą WALKĘ wygrać. W pierwszym przypadku, na początku jest łatwiej, ale później już tak łatwo nie jest. W drugim przypadku, na początku jest ciężko, ale później jest łatwiej. Ja wybrałem drogę WALKI, Włożyłem bardzo dużo pracy i stałem się innym człowiekiem. Jestem pewny, że tą WALKĘ WYGRAM.

Jest przy mnie wspaniała rodzina. Cudowna żona i wspaniałe córki, które każdego dnia mnie wspierają. Żona i starsza córka wspierają mnie zawsze takim zdaniem - DASZ RADĘ, WYJDZIESZ Z TEGO a młodsza ośmiomiesięczna wspiera mnie swoim między innymi .uśmiechem.


Ten blog jak i cała moja internetowa działalność w tym temacie nie dotyczy tylko samej choroby. Sposobu leczenia, rehabilitacji, powrotu do zdrowia.
To nie jest blog tylko o chorobie, to coś więcej. To blog o WALCE , PRZEMIANIE, PRACY NAD SOBĄ I ODKRYCIE POTĘŻNYCH ZASOBÓW WEWNĘTRZNYCH, które przez prawie 40 lat były uśpione. To blog o WALCE, która stała się moją PASJĄ - PASJĄ W POZNAWANIU I ZMIENIANIU SIEBIE. To piękna podróż, piękny kierunek rozwoju o którym chcę pisać i chcę przekazać jak najwięcej wiedzy, która mam nadzieję może komuś pomóc.
ZAPRASZAM.

 Możliwe, że są osoby, które tak ja ja ponad trzy lata temu, doszły do rozwidlenia dróg w swoim życiu i nie są pewne, którą z tych dróg wybrać i pójść dalej. O swojej WALCE,, o swoich decyzjach i wyborach, które pomogły mi podnieść się z ziemi i z stanąć na nogi ( dosłownie i w przenośni ) piszę i będę pisał na tym blogu, który nazwałem - " Przez życie z ostrogami "



sobota, 16 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.2



W szkole podstawowej, chodziłem do klasy sportowej, w której głownie trenowałem koszykówkę
Pierwsze objawy choroby. Mógłbym napisać bardzo krótko. Czasami bolała mnie pięta. Kogo z nas, gdy byliśmy dziećmi czasami coś nie bolało ? Jako dziecko byłem bardzo, ale to bardzo aktywny. Jestem z rocznika 73 - go. To rocznik z ubiegłego wieku. O jak to brzmi. Większość młodych ludzi, nie potrafi sobie wyobrazić, jak to mogło być możliwe, że w sklepach nic nie było. A jak już coś znalazło się na półkach, to było na kartki. Jakie kartki - o co chodzi, to chyba jakiś żart ? Nie było czekolady, sprzętu RTV czy butów " najków " do wyboru do koloru ? Gdy mówię o tym mojej córce Klaudii, która ma dziesięć lat, że w takich warunkach dorastałem, ona patrzy na mnie z lekkim niedowierzaniem i pyta:
- Tak kiedyś było ?
Trzymając w ręce tablet i szukając kolejną piosenkę na You Toube, nie jest do końca w stanie sobie wyobrazić, jak to było w roku 1980 tuż przed stanem wojennym.
Dlaczego o tym piszę tutaj, na blogu poświęconym chorobie ściegien achillesa ?
Dobre pytanie. Sam je zadałem i sam odpowiadam. Dlaczego o tym piszę ?
Gdy choroba rozwinęła się do tego stopnia, że przeszła w stan zapalny i każdy krok sprawiał ból a chodzenie w butach to była ostatnia rzecz, którą miałem ochotę robić, zadawałem sobie w kółko jedno i to samo pytanie.
- Jak do tego doszło ? Jak mogłem nie zauważyć, że dzieje się coś nie tak ? Przecież nie jestem żadnym sportowcem, żadnym biegaczem, nie uprawiam regularnie żadnego sportu, który by wymagał odemnie biegania, skakania czy szybkich zrywów. Sport, który wymagał by nagłego hamowania czy szybkiej zmiany kierunku biegu.
W dniu, gdy choroba dała o sobie znać w sposób ciągły, czyli ból podczas robienia każdego kroku, całkiem na luzie, choć z lekkim zmartwieniem wpisałem w google, " ból pięty " i to co zobaczyłem oraz przeczytałem dosyć nieźle mnie przeraziło. Wszędzie, gdzie tylko coś czytałem na temat " bólu pięty ", ogólnie odebrałem jako " Houston mamy problem ".
Ludzie piszący posty na różnych forach pisali, że jest to strasznie trudna choroba do wyleczenia. Żadne zabiegi nie działają, lekarze są bezradni. Jedna osoba była już u pięciu ortopedów i nic, dalej boli. Nie może chodzić w butach i żyć już jej się nie chce. Inna osoba, chciała być miła i napisała, aby się nie martwić, bo ona z tą chorobą żyje już ponad dziesięć lat i idzie się przyzwyczaić.
- Co, mam się przyzwyczaić do tego, że nie mogę normalnie chodzić, nie mówiąc już o bieganiu. ?
Co ci ludzie piszą ? To jakieś szaleństwo !! - tak wtedy myślałem.
Byłem " świeży " w tym temacie.
Siedziałem na krześle przy biurku, na którym stał monitor od komputera, przyglądałem się swoim piętom i porównywałem je ze zdjęciami z internetu. Ruszałem stopami, które traciły swoją elastyczność, sprawiając ból przy każdym naciągnięciu achillesów i porównywałem kształt swoich już wtedy spuchniętych pięt do zdjęć, na których inne osoby pokazywały swoje opuchnięte pięty i prosiły, nie rzadko pisząc " ludzie ratujcie, co robić ? Nic mi nie pomaga, Please !!!!!! ".
- Co to ma być ? - tak wtedy myślałem. Nic nie rozumiem. Dlaczego mam problemy z tymi piętami ?
Nie wiedziałem wtedy jeszcze co to za choroba i jak się dokładnie nazywa. Nie rozumiałem dlaczego na nią zachorowałem i nie miałem żadnego pojęcia jak się ją leczy i jak długo.
Jedno co wiedziałem to to, że nie mogę dalej czytać o tej chorobie w internecie ani oglądać żadnych zdjęć. Nie mogłem tego robić, ponieważ czułem się coraz bardziej zdołowany gdy czytałem praktycznie same narzekanie ludzi dotkniętych tą chorobą oraz kilka opinii lekarzy specjalistów, którzy pisali, że choroby nie da się w stu procentach wyleczyć. Lekarze również pisali, że choroba najczęściej powraca i tylko można ją podleczyć.
- Łooo co to za strony ? - pytałem sam siebie.
Były to strony coś w stylu - " lekarz radzi " - Ale mi poradził - żartowałem sobie wtedy.
- Co to za rada, że choroby nie da się wyleczyć - mówiłem
- Ola zobacz - mówiłem do żony - na księżyc latają, serca przeszczepiają, a jakiejś spuchniętej pięty nie potrafią wyleczyć, coś mi tu nie gra - mówiłem.
W tym pierwszym dniu, gdy każdy krok łączył się z odczuwaniem dyskomfortu i bólu cały czas zastanawiałem się, co się stało. Nie potrafiłem zrozumieć, co poszło nie tak, że jestem prawdopodobnie chory na jakąś podobno trudno wyleczalną chorobę.
Nawet teraz się zaśmiałem, gdy piszę ten post jak sobie przypomnę jaki byłem zdziwiony.
- Ja, chory, na jakieś pięty, ostrogi, achillesy czy jak to się nazywa - mówiłem sam do siebie.
Przecież, całe dzieciństwo biegałem, skakałem, robiłem cuda i nigdy nie miałem problemów. W szkole podstawowej chodziłem do klasy sportowej, gdzie cztery razy w tygodniu po dwie godziny a w soboty nawet trzy lub cztery godziny trenowałem koszykówkę. Systematycznie jeździliśmy na różne zawody po całym regionie. Byłem w szkolnej drużynie piłki nożnej. Brałem udział w międzyszkolnych turniejach oraz w osiedlowych turniejach " dzikich drużyn ". Grałem w siatkówkę, brałem udział w zawodach lekkoatletycznych, biegi, skoki w dal, nawet biegi przełajowe.
Codziennie biegaliśmy jak szaleni na podwórku z chłopakami. Od rana do wieczora cały czas coś się działo.
Zawsze miałem bardzo dobre zdrowie. Nigdy nie miałem problemów ze ścięgnami achillesa, aż do tego dnia prawie pięć lat temu. W wieku trzydziestu ośmiu lat, bardzo dobrze zacząłem odczuwać to, że w moim ciele jest coś takiego jak " ścięgna achillesa "

pozdrawiam